Charytatywnie czyli partyjnie. O tym jak oleccy radni zaczęli swoją kampanię

Kampania wyborcza rozpoczęła się w naszej gminie na dobre i to już dawno. Choć nikt tego jeszcze oficjalnie nie powiedział, choć nie znamy jeszcze oficjalnych list kandydatów, choć przecież ledwo co opadł kurz po wyborach do Parlamentu Europejskiego to w zaciszach gabinetów powstają już plany, a “stratedzy” starannie planują każdy następny krok. Jesienią czekają nas przecież wybory samorządowe. Być albo nie być nie tylko obecnych władz i radnych, ale także rzeszy urzędników, którzy w końcu czują się bezpieczne trwając w starym układzie. To, co znane, choć może nie zawsze doskonałe, lepsze jest od tego, co może nadejść. Nowe porządki grożą rewolucją. A gdy jest rewolucja są i ofiary. Nigdy nie wiadomo na kogo padnie.

 

Teoretycznie wybory samorządowe są najważniejszymi i najbardziej demokratycznymi w jakich przychodzi nam uczestniczyć. Wybieramy wszak spośród ludzi, których dobrze znamy, czasami spotykamy na ulicy, u znajomych. Powierzamy im opiekę nad naszym najbliższym otoczeniem, naszą niewielką społecznością. Czynimy ich gospodarzami naszego domu. To funkcja służebna, ale i zaszczytna. Tyle teoria.

 

Rzeczywistość bywa niestety dość odległa od teorii. Być może dlatego, że przykład “idzie z góry”. Wybory samorządowe coraz bardziej do złudzenia przypominają wybory parlamentarne. W dużych miastach główne partie polityczne walczą o łupy i stanowiska. Nawet najlepszy kandydat nie ma szans na elekcję, o ile nie jest związany z którymś z politycznych komitetów. Nie wybiera się więc najlepszych kandydatów. Wybiera się partie, które z kolei natchnione mocą nadprzyrodzoną nam tych najlepszych kandydatów podsuwają.

 

Nieco inaczej wygląda to w małych gminach i miastach. Na przykład w Olecku. W Olecku bowiem dominują lokalne komitety, tworzone zazwyczaj przez lokalnych działaczy. Niestety przybierają one strukturę partyjną, skupioną wokół lidera. Komitety dużo obiecują, wykazują się aktywnością w czasie wyborów, a potem… ich aktywność zanika, a członkowie komitetów głosują tak jak im nakażą liderzy.Tymczasem wedle teorii radni powinni służyć miastu i społeczeństwu. Tym detalem nikt jednak głowy sobie nie zawraca. O wyborcy radni przypominają sobie kilka miesięcy przed wyborami.

 

I jeśli uważnie przyjrzeć się niektórym działaniom w naszym mieście, to można zauważyć, że już od kilku miesięcy potencjalni zainteresowani czają się do przysłowiowego skoku. Niby wszystko toczy się po staremu. Tu jakiś festyn, tam zawody sportowe, koncert. Ale już od jakiegoś czasu niemal żadna miejska (i nie tylko) impreza nie może odbyć się bez honorowego patronatu Burmistrza Miasta. Niby drobiazg. Burmistrz powinien wspierać lokalne inicjatywy, ale intensywność tych działań i jego “honorowej” obecności zaczyna być nawet zabawna. Burmistrz oczywiście ma przewagę nad swoimi potencjalnymi rywalami. On, choć oficjalnie tego nie przyzna, kampanię może zacząć kiedy chce. Stąd ta wzmożona ostatnimi czasy aktywność. Jego konkurenci muszą się z tym pogodzić. Burmistrzowi wolno więcej. Czy aby na pewno?  Problem w tym, że w tej zabawie przekroczono granice dobrego smaku.

 

Imprezy charytatywne maja to do siebie, że powinny skupiać się tylko i wyłącznie na celu wyznaczonym przez daną imprezę. Chodzi mniej więcej o to, by zebrać jak najwięcej pieniędzy. Pieniędzy, które maja pomóc danej osobie lub instytucji, czasami zwierzakom, itp. “Bohaterem” takiej imprezy powinien być więc cel. I nic ponadto. W czasie imprezy charytatywnej nie ważne są nasze poglądy, różnice polityczne, etyczne czy Bóg wie jeszcze jakie. Chodzi o to by jak najwięcej wrzucić do “puszki”. I już. Niedopuszczalne jest, gdy taka impreza służyć ma polityce. Nawet dyskretnie podanej.

 

Marcel Surowiec 8-letni chłopak z Olecka potrzebuje wsparcia finansowego. Pisaliśmy już o tym na portalu iOlecko. Na szczęście ma wokół siebie sporo osób, które starają się pozyskać niezbędne fundusze, wszędzie gdzie się da. Dziś (czyli w niedzielę 1 czerwca 2014 r.) odbędzie się mecz charytatywny. Piękna idea. Zagrają dwie drużyny. Jedną z nich poprowadzi Burmistrz… Problem w tym, że ową szlachetną ideę jako element kampanii wyborczej postanowił wykorzystać jeden z oleckich komitetów wyborczych. Bo Burmistrza o to przecież nie podejrzewam.

 

Przez ostatnie lata trudno sobie przypomnieć imprezę, którą by ów komitet współorganizował. Trudno sobie także przypomnieć by radni tego komitetu organizowali spotkania ze swoimi wyborcami, by zapraszali do Olecka ciekawych ludzi, którzy poszerzyliby świadomość lokalnej demokracji. Owi radni nie bywali na ważnych wydarzeniach kulturalnych (mimo, że niektórzy o kulturze współdecydowali), nie wspierali lokalnych inicjatyw społecznych. ów komitet wyborczy co najwyżej figurował w sprawozdaniach z obrad komisji i posiedzeń Rady Miejskiej. I nagle, jak królik z kapelusza, radni postanowili zatroszczyć się o Marcela. Słusznie, bo Marcel potrzebuje pomocy. Każdej. Zapomnieli jednak, że najlepsza charytatywność jest anonimowa.

 

“Podpięcie” się pod akcję pomocy dla Marcela jest delikatnie mówiąc niestosowne. Paskudne i wstydliwe. Szkoda, że ów komitet wyborczy nie wykazywał się równie intensywną troską o naszych obywateli przez ostatnie lata. Szkoda, że radni obudzili się dopiero, gdy zbliżają się wybory. Szkoda także, że zamiast pomagać anonimowo i po cichu (jak należy przy okazji akcji charytatywnych) zgodzili się, by ich nazwa figurowała na plakacie. Koniunkturalne to i mało eleganckie panie i panowie radni. Lepiej powiedzcie nam o swojej pracy przez ostatnie lata, opowiedzcie o swoich osiągnięciach, projektach uchwał, propozycjach, interpelacjach. Opowiedzcie o swojej wizji Olecka, o przyszłości tego miasta i pomyśle na to, jak ma to miasto wyglądać, a nie pchacie się na afisz przy okazji akcji charytatywnej.

 

Chcecie pomóc? Proszę bardzo, ale róbcie to dyskretnie, anonimowo. Z klasą. Szczególnie w czas wyborczy, bo że ten czas już trwa nie mamy złudzeń. Pomagać też trzeba umieć.

 

Mam nadzieję, że podczas meczu uda się zebrać jak najwięcej pieniędzy. Marcel nie jest winien, że ktoś przedobrzył i brzydko mówiąc chciał “przewieźć” na jego nieszczęściu. Panowie radni z KW “Mała Ojczyzna” – wstyd. I co gorsza nie mam złudzeń, że tego wstydu doświadczycie. Wielce prawdopodobne, że wygracie następne wybory, a przecież cel uświęca środki i to jest najważniejsze. Życzymy wam równie intensywnej troski o sprawy mieszkańców przez następne 4 lata. 

Komentarze
Więcej w KW Mała Ojczyzna, mecz charytatywny, Olecko, Wacław Oleszewski
“Mylne wyobrażenia” Roniego. Kamil Jaźwiński publikuje swój drugi utwór z debiutanckiej płyty

Kamil Jaźwiński czyli Roni, kolejny zdolny artysta z naszego powiatu ujawnił światu swój drugi singiel zatytułowany "Mylne wyobrażenia" z debiutanckiego...

Zamknij