Krótkie historie. Treuburg-Olecko 1968 rok

Treuburg-Olecko 1968 rok

 

Zachowane relacje oraz archiwa francuskie pozwalają poznać bliżej nieodległą historię z innej perspektywy. Kiedy Maurice Laouënan – francuski jeniec wojenny w Treuburgu, powrócił do normalności, do świata dyplomatycznego, nie bardzo miał komu opowiedzieć swoje przeżycia. Nie on jeden, taka była ówczesna norma, nie mówiło się o traumach wojennych, zresztą nikt też nie chciał o niech słuchać.

 

W 1968 roku Maurice Laouënan wybrał się w podróż do Treuburga – Olecka i wreszcie wtedy wyparte obrazy mogły swobodnie ponownie pojawić się w jego pamięci, miał też z kim o nich porozmawiać, gdyż wybrał się w tę podróż z kilkoma innymi towarzyszami wojennej niedoli. Przypominał sobie wtedy liczne fakty lub urywki zapamiętanych zdarzeń i osób, m.in. to, że na skutym lodem jeziorze w Treuburgu żołnierze niemieccy wyrąbywali małe przeręble i ustawiali choinki w celu jego zamaskowania oraz, że w izbie chorych pracował wówczas polski jeniec w stopniu porucznika, dr Wladyslav Illzuk, i że na tyłach jakiegoś sklepu przy głównym placu zostały zorganizowane warsztaty (szewski i krawiecki) oraz kuchnia obozowa, i że Niemcy uszczęśliwiali jeńców francuskich czasopismem “Le Trait d’Union”, które przypominało raczej jakieś pismo satyryczne, gdyż więźniowie mogli w nim przeczytać, że powinni korzystać z pobytu w Niemczech i pogłębiać swoje umiejętności lingwistyczne, przekształcając “wakacje na siłę” w “podróż studyjną”.

 

Maurice Laouënan pamięta, iż z wielkim opóźnieniem mógł napisać rodzinie na wypełnionej już odpowiednią treścią kartce, że żyje. Więc, kiedy w końcu wysłał też i nieocenzurowaną kartkę do przyjaciela z Wiednia, wykorzystując do tego celu większą swobodę kucharza o nazwisku Peolot, to nie przyszło mu nic innego do głowy jak tekst: Pozdrowienia z wakacji na Mazurach, co w danych okolicznościach było sporą dawką czarnego humoru, chociaż dobrze pamiętał, że gdy jeździł towarzysząc niemieckiemu kapitanowi Maluckowi w jego kontroli pracy poszczególnych komando na gospodarstwach, a zimą takie trasy pokonywane były saniami, to czuł się zauroczony pięknem zimowego krajobrazu Mazur. Pamiętał także, iż kiedy nadchodziły święta to zawsze widział kobiety niemieckie z dziećmi, jak śpieszyły się przedzierając się przez śniegi na głównym placu, jak trzymały liczne pakunki, a on wtedy przede wszystkim odpowiedzialny był za pochówki zmarłych jeńców na cmentarzu, tuż obok małej kaplicy, towarzyszył im w ich ostatniej drodze.

 

Pamięta jeszcze jedno istotne wydarzenie, kiedy to Bonnafous z Palavas – les – Flors, jeniec, który był odpowiedzialny za sprzątanie chodnika przed hotelem Kronprinz (pracował tam wraz z innym jeńcem, Vandermerem – adwokatem, podoficerem artylerii) zauważył rankiem na początku maja 1941 roku, iż w nocy do hotelu przybyło 10 oficerów niemieckich ze Sztabu Generalnego. Wówczas to jedna z sal hotelu została przemianowana na ich biuro, zawisły mapy sztabowe, przedstawiające granicę wschodnią oraz plany ataków. W hotelu została także zainstalowana nowa linia telefoniczna, jak i w biurach kompanii, które zostały przeniesione do 3-piętrowego budynku obok, mającego połączenie z więzieniem. Biuro kompanii stało się komendanturą, pojawiły się dwie sekretarki w uniformach i główny chorąży (około 60 lat) – w cywilu kancelista w sądzie w Königsbergu. Więźniowie zatrudnieni w biurach kompanii ulokowani zostali na poddaszu komendantury, a ci pracujący w warsztatach (szewskim i krawieckim) w baraku w parku Hindenburga. W więziennych piwnicach zostały utworzone schrony. Wzmogła się ogólnie aktywność w mieście, było coraz bardziej nerwowo, liczni żołnierze defilowali, ulice pełne były wojskowych samochodów i motorów, a obecność wojska była również wyczuwalna w pobliskich lasach, gdzie stacjonowały czołgi i pancerne pojazdy. Nocą przez Treuburg przejeżdżały liczne konwoje. Komendantura robiła w środku nocy ćwiczenia – alarmy przeciwlotnicze, zaś 22 czerwca 1941 roku o wschodzie słońca powietrze wypełniło się hukiem i przez niebo nad Treuburgiem przeleciały liczne samoloty lecące na Wschód. W mieście podawano komunikaty z radia, a ogłoszeniom towarzyszyły bębny i werble, ich przekaz był jasny: Hitler dał rozkaz ataku. Maurice pamięta jeszcze, że kiedy później już wszystko było przesądzone i rozpoczęło się opuszczanie miasta, to te dwie przysłane przez centrale sekretarki w uniformach pomachały mu na pożegnanie z samochodu, który go mijał, kiedy stał na ulicy patrząc na wszystko, co się w chaosie ogólnym działo.

 

Maurice Laouënan, jak i inny jeniec wojenny Doland Loubet, który od 30 listopada 1940 roku mieszkał w baraku przy dworcu kolei wąskotorowej i rozładowywał wagony, czy Alexandre Duchamps, który trafił do pracy na gospodarstwie w Nussdorf (Orzechówko), później w Seesken (Szeszki) czy też Henrie Costenoble (kapelan w Stalagu IB), który przybywał jesienią 1944 roku w Treuburgu, wszyscy oni zaświadczają swoimi wspomnieniami o tamtych czasach. Nie były to łatwe czasy również dlatego, iż jeńcy francuscy borykali się dodatkowo z podziałami pomiędzy sobą: nawet w tak trudnych warunkach, niemniej dających bardzo dobrą perspektywę na ogólną sytuację, w obozach tworzyły się koła miłośników Pétaina ślubujące mu lojalność i pochwalające kolaborację. Maurice Laouënan wracając do zwykłego życia miał jeszcze czas napatrzeć się na powojenne losy Francji, na życie dyplomatyczne, a później wrócić do Treuburga w 1968 roku, kiedy na francuskich ulicach trwały zamieszki, by przynajmniej z niektórymi kolegami niedoli spróbować uporządkować przeszłość.

 

W tekście została zachowana pisownia nazwisk podana przez M. Laouënana.

Foto: Maurice Laouënan na tle ruin komendantury, Olecko 1968; Archives Nationales, Site de Pierrefitte-sur-Seine.


E.K.
Komentarze
Więcej w Historia, II wojna światowa, Krótkie historie, kultura, Maurice Laouënan, Olecko, Treuburg
Koncert Blues Junkers na rozgrzewkę przed Suwałki Blues Festival 2016

Informacja nadesłana: Suwałki Blues Festival już coraz bliżej. Kto jednak nie może się doczekać, będzie miał okazję posłuchać bluesa w...

Zamknij