Międzykulturowa “tkanka łączna” – Krzysztof Czyżewski o 25 latach doświadczeń “Pogranicza”

Krzysztof Czyżewski szef Ośrodka Pogranicze w Sejnach, zajmującego się działalnością edukacyjną, wydawniczą i artystyczną na rzecz tolerancji i idei małych ojczyzn z okazji 25 – lecia “Pogranicza” przesłał nam (i nie tylko nam) tekst, w którym mówi o doświadczeniach ostatnich 25 lat. Z przyjemnością dzielimy się z wami przemyśleniami Krzysztofa Czyżewskiego. 

 

Międzykulturowa “tkanka łączna”. 25 lat Fundacji i Ośrodka Pogranicze

 

Zapytany o to, jak żyć, ks. Józef Tischner odpowiedział: “Nieważne jak, ważne z kim”. “Pogranicze” rodziło się z ducha tischnerowskiego “etosu solidarności”. Nie wystarczała nam już sama kultura wolności, o którą walczyliśmy przed 1989 rokiem.

 

Niewystarczający był dla nas świat, w którym wszystko stworzone było dla wolności: kartezjański światopogląd z ludzkim “ja” w centrum, systemy: państwowy (w służbie niepodległości narodowej), polityczny (z władzą ustanawianą wolną wolą większości obywateli) i gospodarczy (oparty na własności prywatnej i wolnym rynku), wreszcie kultura sytuująca w centrum niczym nieskrępowane ego artysty-demiurga. Potrzeba było czasu abyśmy zrozumieli, że wolność bez równości i braterstwa niesie zniewolenie.

W suwerennych państwach narodowych zaczęliśmy czuć się zagrożeni wewnętrzną i zewnętrzną przemocą ze strony tych, którzy na własnej skórze doświadczyli braku solidarności. W świecie postępu cywilizacyjnego i rosnącego dobrobytu, co wiązaliśmy z demokracją oraz liberalizmem kulturowym i gospodarczym, doświadczamy coraz głębszych podziałów społecznych, konfliktów kulturowych i rozpadu więzi międzyludzkich.

W imię wolności narodów i emancypacji jednostki buntowaliśmy się przeciw zbiorowym formom zniewolenia takim jak kolonialny imperializm, państwo represyjne, konwenanse obyczajowe czy tradycje kulturowo-religijne. Poszerzając nieustannie pole wolności indywidualnej, zaczęliśmy poznawać gorzki smak alienacji, egoizmu i samotności wśród innych, a także depresji, tej najbardziej rozpowszechnionej choroby społeczeństw liberalnych. Trzeba było tego doświadczenia współczesności, abyśmy uświadomili sobie, że człowiek rodzi się dla wolności, ale staje się prawdziwie wolny dopiero wtedy, gdy dobrowolnie potrafi z niej zrezygnować.

***

Tworząc z gronem przyjaciół ze środowiska teatru awangardowego zespół “Pogranicze”, od początku – czyli od roku 1990 – musieliśmy zmierzyć się z nieprzystawalnością myślenia o kulturze i warsztatu artysty do pracy, która była przed nami do wykonania. Naszym zadaniem nie było bowiem kontynuowanie kultury wolnościowej, podziemnej i alternatywnej z poprzedniej, PRL-owskiej epoki. Nie zamierzaliśmy bronić polskości na kresach ani też budować jakiejkolwiek innej twierdzy obronnej. Wiele zrobiliśmy dla i wspólnie z rozmaitymi mniejszościami i ludźmi odmiennymi ze względu na swój język, wyznanie, narodowość, wiek, status społeczny czy obyczajowość, ale również i to nie stanowiło trzonu naszej pracy.

Chcieliśmy budować międzyludzką i międzykulturową “tkankę łączną”, tu i teraz, w konkretnych społecznościach, na bolesnych pograniczach, pełnych pozrywanych mostów, traumatycznych pamięci i zadawnionych konfliktów, odrębnych mitologii narodowych i raniących sąsiadów mitów wolnościowych. Oczywiście, że często przychodziło nam przełamywać różne tabu, zmagać się z uprzedzeniami i różnymi formami ideologicznego zniewolenia, a więc działać na polu poszerzania wolności i niezależności kultury. Ale też nigdy na tym nie poprzestawaliśmy. Nie robiliśmy akcji w miasteczku typu performance czy festiwal, po czym jechaliśmy do kolejnego miasta albo na inny festiwal.

Pozostaliśmy tu na zawsze, a w związku z tym istotne dla nas były więzy międzyludzkie, to, co staje się następnego dnia po wieczorze z poezją czy muzyką, w długim trwaniu, co jest kultywowane i rozwija się w procesie, co osadza w życiu esencję.

Tak rozumieliśmy kontynuowanie dzieła “Solidarności” po 1989 roku. Naszym imieniem odpowiadającym etosowi solidarności było “pogranicze”, obejmujące całą wspólnotę, z granicami przebiegającymi w jej wnętrzu i mostami niezbędnymi jej do życia.

***

Nie mieliśmy jednak kultury do praktykowania etosu pogranicza. Kultura zorientowana na event i medialność, uzależniona od rynku, krótkotrwałych grantów, narcystycznego gwiazdorstwa, efekciarskiego indywidualizmu, jednorazowa i kupcząca przekraczaniem różnych tabu nie może być częścią warsztatu budowniczego mostów. Tworzone przez niego dzieło potrzebuje zanurzenia w głąb i ciągłości, nie zna czasu dokonanego, ma za to czas na rozmowę i przemianę, w długim trwaniu przywraca ludziom godność, pamięć i zaufanie.

Podobnie trudno przysposobić do tego rzemiosła starą matrycę kultury, obronną dla tożsamości narodowej i różnorodności, ale już nie mieszczącą w swych ramach tkanki łącznej, która nie jest przecież sumą odrębnych komórek lecz integralną całością, stanowiącą jakość samą w sobie.

Od początku pracy w “Pograniczu” musieliśmy szukać szansy budowania nowego paradygmatu, który – w odpowiedzi na powinność solidarności – dawałby możliwość tworzenia kultury rodzącej się w transgresji od “ja” ku “ty”.

***

Praktyki artystyczno-edukacyjne “Pogranicza” powstają na sejneńskiej agorze – w usytuowanym w centrum starej dzielnicy miasteczka ośrodku, w którym spotykają się i wspólnie pracują Polacy, Litwini i Rosjanie-staroobrzędowcy, w którym pielęgnuje się pamięć i zdobywa wiedzę o żyjących tu kiedyś Żydach, protestantach i prawosławnych, Cyganach i Niemcach, a nawet o jednym Hiszpanie, odnotowanym w rejestrze mieszkańców okresu międzywojennego.

W tym świecie patriotyzm łączy się z otwartością na Innego, tradycja rodzinna z dobrym sąsiedztwem, pamięć przeszłości z empatią, dbałość o własną tożsamość z pieczą nad wielokulturowym dziedzictwem, prawda z dialogiem, duma z refleksją krytyczną, wierność zasadom z tolerancją, wyrazistość poszczególnego głosu z harmonią polifonii, wiara z ekumenizmem, wolność z odpowiedzialnością. Łączą się nie w imię takiego czy innego światopoglądu, lecz z samej swojej najgłębszej istoty, która ujawnia się mądrości i doświadczeniu ludzi żyjących na styku kultur, narodów i religii.

Czyż bowiem miłość do swojej małej ojczyzny byłaby pełną, gdyby pomijała tych jej mieszkańców, którzy są innej wiary czy pochodzenia? Czyż sąsiad przekraczający próg naszego domu w pokoju i z odwzajemnianym respektem nie stanowi poręki szczęścia rodziny? Czy wczucie się w sytuację ludzi, których historia lub inne okoliczności życiowe postawiły po stronie innej niż nasza, nie pomaga wyzwolić się z nienawiści i innych trucizn sączonych w nas przez obolałą pamięć? Czy fakt, że opieką i zatroskaniem obejmujemy nie tylko siebie, nie czyni nas lepszymi Sejneńszczanami, Litwinami lub Polakami, chrześcijanami? Czyż dopuszczenie do głosu odmiennych racji i poddanie w wątpliwość własnej, nie zbliża nas do prawdy? Czyż nie wzmacnia nas walka z własnymi słabościami, zamiast ich ukrywania? Czyż wierność własnym zasadom musi czynić człowieka człowiekowi wilkiem? Czyż bez miłości do odrębnego i pojedynczego może się powieść jakakolwiek praca nad całościowym i wspólnym? Czyż swoboda wypowiedzi lub zachowań, która rani innych, godna jest miana wolności?

***

Naturalnym środowiskiem rozwoju kultury solidarności są mikrokosmosy “globalnej wioski” – kręgi międzyludzkiego obcowania, bliskie ojczyzny, małe miasteczka i regiony, dzielnice metropolii i sąsiedzkie podwórka, fawele i getta. To tam właśnie, w intymnych przestrzeniach wspólnoty, gdzie budują się albo też najbardziej zostają poranione ludzkie więzi, na pograniczach kontrastujących ze sobą światów, znajduje się dzisiaj linia frontowa, a więc również awangarda sztuki współczesnej.

“Spotkanie Innego”, przełamane z litewskim “Kitamineiu toleravimas-dorybe” – tak nazywał się jeden z naszych pierwszych programów, realizowany w Sejnach od listopada 1991 roku. Dzisiaj żyjemy programem “Niewidzialny most”, który z Sejn i Krasnogrudy rozprzestrzenia się na inne pogranicza świata. Pomiędzy tymi przedsięwzięciami jest dwadzieścia pięć lat pracy nad kulturą solidarności, poszukującej dla wolności oparcia i legitymizacji we współ-tworzeniu, współ-odpowiedzialności, współ-zależności, współ-pracy i współ-czuciu.

Krzysztof Czyżewski 


Komentarze
Więcej w Fundacja i Ośrodek Pogranicze, Krzysztof Czyżewski, kultura, Olecko
Macie rower? To przeczytajcie koniecznie uwagi i przestrogi policji

KPP w Olecku ostrzega i informuje: "Sezon rowerowy" okazją dla złodziei   Wiosna i lato to bardzo przyjemny okres. Ładna...

Zamknij