Przeszłość jest obcym krajem

Przeszłość jest obcym krajem


“Twoja historia jest prosta. Gdy powrócisz, niczym wydra wynurzająca się z jeziora by złapać oddech, nie zastaniesz wielu bliskich. Nie znajdziesz słów dla krótkich pozdrowień, pór roku, nieudanych misji, białego fosforu rozpalającego pasję w oczach żołnierzy, odległego gwizdu na stromych zboczach, na które nigdy się nie wspiąłeś, trzcinowych koszyków dzieci unoszących się cicho w dorzeczu, tak jak nosisz w sobie ten stały piekący ból, konstelacje odkryte w przeczuciu, orientalne pieśni miłości, rozczarowanie czym byliśmy i będziemy. Wierz mi: to twoja historia. Później opowiem ją znowu – tylko lepiej.”

CHRISTOPHER MERRILL


Fundacja Pogranicze obeszła właśnie XXV-lecie swojej działalności. Od 29 kwietnia do 2 maja 2016 odbyły się w Sejnach liczne spotkania i panele dyskusyjne. Warto przypomnieć, iż zespół Pogranicza tworzą następujące osoby: Bożena Bartosiewicz, Małgorzata Sporek-Czyżewska,Teresa Jarzembowicz, Ksenija Konopek, Barbara Kruszyłowicz, Daria Masłowska, Agata Milewska, Mariola Mitros, Joanna Rakucewicz, Agata Szkopińska, Anita Sznejder, Bożena Szroeder, Urszula Wasilewska, Agnieszka Zasowska, Krzysztof Czyżewski, Michał Moniuszko, Marek Pawłowski, Adam Rakucewicz, Wojciech Szroeder, Wiesław Szumiński.


Za Fundacją i Ośrodkiem Pogranicze już trochę jubileuszowych podsumowań i refleksji na temat nieodległej przyszłości. Jak podkreślają członkowie Pogranicza przyświecała im zawsze w ich działalności zasada współzależności, a nie niezależności, a świat współczesny niezmiennie stanowi dla nich wyzwanie, skupiają się też przede wszystkim na budowaniu międzyludzkich i międzykulturowych mostów. Takimi mostami jest i była Café Europa, której początki sięgają wojny w Jugosławii i potrzeby zwykłej rozmowy, zaangażowanej debaty oraz akcji społecznych. Café Europa to spotkania “Pokolenia Bośni” – osób doświadczonych tragedią, rozpadem i kryzysem oraz osób połączonych wspólną refleksją o Europie, o pograniczach.


Ta refleksja o Café Europa przyświecała również aktualnym wydarzeniom dziejącym się na arenie europejskiej, jak i wnioskom, iż kraje byłej Jugosławii mogą być doskonałą lekcją poglądową dla reszty Europy. Był też w programie jubileuszowym moment na wspomnienie tragicznie zmarłego Aleša Debeljaka, słoweńskiego poety związanego z Cafe Europa. Dla nas, mieszkańców Mazur, niewątpliwie ciekawe było spotkanie z Ulla Lachauer – pisarką, dziennikarką i reżyserką filmów dokumentalnych oraz autorka wielu książek, m.in. książki istotnej dla Prus Wschodnich: “Ulica rajska. Wspomnienia Leny Grigoleit, chłopki z Prus Wschodnich” (Pogranicze 2010, seria “Meridian”), czy też: “Naziści i sąsiedzi. Uczniowie analizują życie codzienne pod rządami nazistów”.


Ulla Lachauer podczas spotkania, które odbyło się 2 maja, mówiła nie tylko o przeszłości, ale też o aktualnej sytuacji Niemiec, o sytuacji uchodźców o swoim życiu we wspólnocie “Żywe sąsiedztwo”. Przytoczyła także fragmenty swojej najnowszej książki: “Grabić zmarłych. Wspomnienia o mojej ciotecznej babce Mimy”.  Oto krótkie jej  przybliżenie dzięki uprzejmości Fundacji Pogranicze:


“Grabić zmarłych” jest wspomnieniem innego rodzaju. Jest żywe i precyzyjne jak film: wydarzenia w określonej kolejności, z wieloma szczegółami, częściowo konkretne, częściowo tajemnicze. Rytuał. Działo się to setki razy, z niewielkimi wariacjami. Z naszego domu najpierw przechodziłyśmy przez ulicę, wtedy była to jeszcze Aleja Kasztanowa, i szłyśmy do “budy”. Niski kiosk był naszym pierwszym przystankiem. Na prawo od szklanego okienka, przez które pozdrawiała nas kioskarka, stały dwa rzędy słojów z błyszczącymi cukierkami. Podczas gdy ciocia Mimy wyjmowała dziesięciofenigową monetę z torebki, zastanawiałam się: malinowe czy cytrynowe? Może dziesięć czerwonych, a może lepiej pięć żółtych? A może mieszane, sześć jednych i dwa drugich? Umiałam już trochę liczyć. Wszystko, co wybrałam, kioskarka wkładała do papierowego rożka. I te wspaniałości należały tylko do mnie! Przez sześć dni w tygodniu, wtedy w sobotę jeszcze się pracowało. Niespiesznie przemierzałyśmy ulicę wysadzoną kasztanami, obok starego szpitala, ręka w rękę. Kiedy szłyśmy, ciotka Mimy przeważnie milczała, koncentrowała się na swoich nogach, żeby nie potknąć się na korzeniach. Ja miałam pełną buzię i też nic nie mówiłam, zajmowało mnie ssanie i chrupanie cukierków. Przede wszystkim malinowe wprost miażdżyłam, wiedziałam, że ciocia mnie nie upomni, że to szkodzi na zęby. Była jedyną osobą w rodzinie, która mnie nie strofowała, wtedy ani później. Rozmawiała ze mną jak z dorosłą osobą, nie znając tego szczebiotania, jak inni przemawiają do dzieci. W drodze na cmentarz zatrzymywała się od czasu do czasu i zwracała mi na coś uwagę, na przykład na brzęczący dzwonek, dochodzący z kaplicy szpitalnej. Wyjaśniała mi, dlaczego nosi on nazwę “Ewa Maria”. Ewa to “grzeszna kobieta z raju”, a Maria to “święta dziewica”. Maria była jej patronką, “drogą i kochaną”. Zapamiętywałam wiele wyrażeń, nie rozumiejąc ich znaczenia. Gospoda niedaleko cmentarza nazywała się “Ostatnia łza”. Czy goście lali tam łzy do kufli z piwem? Zaraz miniemy bramę, zawsze szłyśmy lewym łukiem, który wyprowadzał nas na coś w rodzaju malutkiego kościółka, zwanego “Kerkmannsche Mausoleum”. A potem ruszałam biegiem, prostą drogą pod górę, ocienioną drzewami. Tu nie było już żadnych samochodów ani psów. A domki zmarłych były tak niskie, że nie traciłyśmy się z oczu. Prawie bezludne miasto, gdzie świergotały ptaki; gdzieniegdzie tylko jakaś kobieta z grabkami albo konewką. Miasto-ogród z wieloma rozmaitymi grządkami, obsadzonymi kwiatami i inną roślinnością, ale nie warzywami, obramowania z szarego, gładkiego kamienia. Można było na nich cudownie balansować. Przeskakiwałam z kamienia na kamień, przyglądałam się kamiennym aniołom albo szukałam nowych kopczyków niezmordowanych kretów. Od czasu do czasu okrążałam ciotkę Mimy, słuchając jednym uchem, jak wymienia nazwiska: Kerkmann, Nahrath, Kaldewei, Hagedorn. Wskazywała przy tym palcem w różnych kierunkach. – Popatrz, tu leży… – wydawało się, że zna wszystkich. – Ale gdzie oni są? – W niebie, przecież wiesz. Teraz wokół dużego okrągłego klombu, leżeli tam pastorzy, najwidoczniej ważni ludzie. I “młody diakon”. Niedaleko stąd kobieta, której Mimy nie lubiła, “nazistka”! Wysoki głos ciotki przechodził w dyszkant. “Naziiistka!” Oczywiście nigdy nie słyszałam o nazistach, myślałam, że mówi o narcyzach i dziwiłam się, gdyż bardzo lubiłam te kwiaty. Dotarłyśmy już prawie do celu, jeszcze tylko skręcić za róg i byłyśmy przy Beumerach. Grządki tak porządne jak nigdzie, i czarny kamień, na którym wypisano trzy nazwiska, ciotka zawsze mi je odczytywała: Heinrich Beumer, kupiec, i Sophia Beumer, to byli jej rodzice, oboje “już dawno zmarli”. A także Eugen Beumer, jej starszy brat, “zastrzelony podczas wojny”. Kiedy grabiłyśmy, ciotka opowiadała mi historie o nich. Heinrich, z bujną brodą i zegarkiem na złotym łańcuchu, “twój pradziadek”, jak mówiła, sprawiał na mnie duże wrażenie. Najwięcej opowiadała o Eugenie, młodym rzeźniku z małymi wąsikami, ładnym i wesołym, nawet z wojny pisał wesołe listy. Od ciotki Mimy po raz pierwszy usłyszałam słowo “wojna”. Pracowałyśmy z zapałem, wyrywałyśmy chwasty i usuwałyśmy przekwitłe rośliny. Jesienią było najwięcej roboty, trzeba było usuwać tańczące liście. A także ciemnozielony, wilgotny mech, to było moje zadanie ze względu na moje małe palce i sokole oczy. Wiosną szorowałyśmy czarny kamień ostrą szczotką i polerowałyśmy ścierką, aż znowu błyszczał. Po pracy ciotka Mimy stała przez chwilę w milczeniu, z opuszczoną głową, poruszała bezdźwięcznie ustami. Przeważnie spoglądałam na nią od dołu, obserwowałam jej twarz. Z profilu wyglądała jak ptak, trochę obco, nos jak dziób, delikatne siwe włosy, które wymknęły się z przytrzymujących je grzebyków, zupełnie jak piórka. Czekałam na moment, kiedy ciotka sięgnie ręką na kark, żeby je uporządkować.


[…] W ciągu moich dziecięcych i dziewczęcych lat było z pewnością wiele powodów do zwierzeń u ciotki Mimy. Nie robiłam tego, bo przeczuwałam lub wiedziałam, że ciocia nie zrozumie, o co mi chodzi. I odwrotnie – że ja nie zaakceptuję jej wartości i sądów – ultrakonserwatywnych, pochodzących z dawnych czasów. Myślę, że obie nie upierałyśmy się przy swoich zasadach, ponieważ potrzebowałyśmy się nawzajem i nie chciałyśmy się stracić. Z innymi dorosłymi stale miałam konflikty. Im byłam starsza, tym bardziej zażarcie się spierałam. Od kiedy zobaczyłam zdjęcia z obozów koncentracyjnych, stawiałam pytania. “Co robiłeś w Rosji?” – pytałam. Czy ojciec był mordercą? Milczał, podobnie jak nauczyciele, dorośli chyba nawet nie zauważali, jak bardzo zagubieni byliśmy jako młodzież. Słuchaliśmy Beatlesów “All you need ist love!” i zapuszczaliśmy włosy. Już w wieku dojrzewania czytałam Camusa i Sartre’a, “Wyklęty lud ziemi” Frantza Fanona i Heinricha Bölla; chciałam, żeby to on był moim ojcem. Uciec, uciec z tej dziury zabitej deskami, obojętnie dokąd! “Odrzucam was i odrzucam to społeczeństwo” – napisałam pewnego wieczoru na kartce i położyłam ją na łóżku rodziców. Nawet jednej nocy nie wytrzymałam w zimnie na ławce w parku, byłam jeszcze na pół dzieckiem.


Na studiach zaliczałam seminaria o epoce wilhelmińskiej. Zgłębiałam strategię morską Bismarcka, czytałam z płomiennym oburzeniem książki o ludobójstwie niemieckich władców kolonialnych, popełnionym na Hererach. Te militarystyczne, imperialistyczne Niemcy, myślałam, były więc czasem ciotki Mimy. Być może marzyła wtedy o mężczyźnie z wygolonym karkiem, tak odważnym i posłusznym zwierzchności jak Dietrich Heßling, postać z “Poddanego” Henryka Manna? Przypominał mi się “dzień Sedanu” z roku 1870, o którym wspominała co roku, dzień zwycięstwa nad Francją, do którego przyczynił się także jej ojciec. “Sedan”, jeden z wyrazów ze słownika ciotki Mimy, który to wyraz zapamiętałam już w dzieciństwie, do tego dochodził jeszcze jeden, wesoły: “Bumtarabum”. Czy kroczyła rytmicznie do muzyki marszowej przez Ahlen, w roku 1914, kiedy zbliżała się już pierwsza wojna? Takie pytanie stawiałam sobie jako lewicująca studentka. Mimo to wystrzegałam się przykładania swoich szablonów do jej życia, pozostawiałam rzeczy nierozstrzygniętymi. Mogłam ją zapytać, ale wolałam kontynuować naszą wspólną tradycję: schodzenia z drogi konfliktom.


Dopiero w latach dziewięćdziesiątych, długo po jej śmierci, kiedy napisałam już kilka biografii obcych ludzi, odważyłam się na rekonstrukcję życia ciotki Mimy, to znaczy na połączenie ze sobą fragmentów, które uzyskałam z rodzinnego archiwum Beumerów i ich ustnych wypowiedzi. Nie ma tego dużo: najwidoczniej jako dziecko była “małą dzikuską”, na jednej z fotografii widać ją z krzywo zawiązaną kokardą na trzykołowym rowerku. Maria Beumer, urodzona w roku 1888 jako najmłodsze dziecko z czwórki rodzeństwa, dorastała w dobrobycie w ciągu pierwszych lat po ustanowieniu Cesarstwa Niemieckiego (1871). Po ukończeniu szkoły, a więc po ośmiu klasach przewidzianych dla dziewcząt, była w Hanowerze na pensji dla panienek z dobrego domu, gdzie otrzymała ostatni szlif w kobiecym zachowaniu i prowadzeniu domu.”


Wspomnienia o ciotecznej babce Mimy to z pewnością ciekawy opis spojrzenia małej dziewczynki na skomplikowane czasy, jak i buntującej się i politycznie zaangażowanej studentki, to także zdystansowane spojrzenie dojrzałej już kobiety, na które warto będzie poczekać do wydania książki, tym bardziej, że jak pisze Ulla Lachauer: “Moja cioteczna babka była człowiekiem z dawnych czasów, wyczuwałam to już jako dziecko. Kilka dziesięcioleci później natrafiłam na odpowiednie określenie: autor Leslie Poles Hartley, urodzony w 1895 roku, a więc rówieśnik Mimy Beumer, napisał: “The past is a foreign country: they do things differently there”. Przeszłość jest obcym krajem – w tym to kraju, zakonserwowanym w jej bawialni, byłam prawie codziennym gościem.” Przeszłość jest obcym krajem – czyż nie warto się nad tym bardziej zastanowić?


Ewa Kozłowska


Komentarze
Więcej w Fundacja i Ośrodek Pogranicze, Historia, Krzysztof Czyżewski, kultura, Olecko, Sejny
Sezon tenisowy należy uznać za otwarty

Tenisowe Komunikaty MOSiR w Olecku:     Otwarty Turnieju Tenisa Ziemnego - Otwarcie Sezonu 2016 Termin i miejsce: 01.05.2016 r. Korty...

Zamknij